A to historia artystki,
która pomimo młodego wieku nagrywa już w profesjonalnym studio i być może
niedługo będziemy mogli słuchać jej własnych utworów.
„Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się tak naprawdę dawno, dawno temu... Od najmłodszych lat śpiewałam, bo po prostu lubiłam. W domu miałam hiszpańską gitarę klasyczną i standardowy k-board. Uwielbiałam tworzyć jakieś banalne melodie i mimo że nie potrafiłam jeszcze zapisywać nut, wiele z nich pamiętam do dziś! W pewnym momencie (jeszcze w szkole podstawowej) rodzice wysłali mnie na prywatne lekcje pianina. Moja nauka trwała tylko kilka miesięcy, ponieważ po jednym koncercie doszłam do wniosku, że tak naprawdę niczego się nie nauczyłam. Utwory, które grałam były dostępne w Internecie, więc w końcu zrezygnowałam z tych lekcji. Później, uczęszczałam na zajęcia do innych nauczycieli, ale wciąż odnosiłam wrażenie, że się nie rozwijam. Od czasu do czasu grałam dla siebie jakieś kawałki. W gimnazjum podczas wyjazdu wakacyjnego zainteresowałam się gitarą. Poznałam kilka chwytów, nauczyłam się bicia, aż w końcu mogłam zagrać piosenki, do których śpiewałam. Po pewnym czasie mogłam grać już bardziej skomplikowane utwory i jak na razie gitara odpowiada mi znacznie bardziej, niż pianino. Oprócz tego, czasem zdarzało się, że mój tata grał na gitarze, a ja śpiewałam. Miałam też prosty program do nagrywania w domu, więc zdarzało się, że coś nagrałam, ale to raczej tylko dla siebie. W końcu z klasycznej gitary przerzuciłam się na akustyczną. Dogadałam się z bratem, że kupię ją właśnie od niego, a za te pieniądze on kupi gitarę elektryczną. Oprócz tego, że mieliśmy 3 gitary i k-board'a, nasze mieszkanie wzbogaciło się o perkusję. Przyszedł taki moment, że bardzo chciałam śpiewać w jakimś zespole. Zaczęłam mieć jednak wątpliwości, ponieważ uważam, że jest milion takich głosów jak ja i nie mam szans się wybić. Zaryzykowałam jednak i poprosiłam znajomego zawodowego muzyka (reżyser dźwięku) o to, aby mnie przesłuchał. Wysłałam próbki i czekałam na obiektywną ocenę. Dowiedziałam się, co powinnam poprawić, ale jednocześnie umówiliśmy się na wspólne nagrywanie w jego domowym studio. Udało nam się nagrać kilka kawałków. Najbardziej cieszy mnie to, że widzę postępy w swoim śpiewaniu. Oprócz tego, Maciek, (bo tak właśnie ma na imię) nauczył mnie również rzeczy bardziej organizacyjnych, czyli np. ustawiania statywu i mikrofonu na odpowiednią odległość. Jak na razie nie myślę o zespole. Dopóki mam możliwość współpracy z Maćkiem, będę udoskonalać swoje umiejętności, a co potem? Nie mam pojęcia. Chciałabym wiązać swoją przyszłość z muzyką, ale nie powinnam stawiać wszystkiego na jedną kartę. Z drugiej strony, jeśli chcę cokolwiek zrobić w tym kierunku, to teraz jest na to czas. Prawdopodobnie w przyszłym roku rozpocznę 4-letnią szkołę muzyczną. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak najlepiej!”
„Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się tak naprawdę dawno, dawno temu... Od najmłodszych lat śpiewałam, bo po prostu lubiłam. W domu miałam hiszpańską gitarę klasyczną i standardowy k-board. Uwielbiałam tworzyć jakieś banalne melodie i mimo że nie potrafiłam jeszcze zapisywać nut, wiele z nich pamiętam do dziś! W pewnym momencie (jeszcze w szkole podstawowej) rodzice wysłali mnie na prywatne lekcje pianina. Moja nauka trwała tylko kilka miesięcy, ponieważ po jednym koncercie doszłam do wniosku, że tak naprawdę niczego się nie nauczyłam. Utwory, które grałam były dostępne w Internecie, więc w końcu zrezygnowałam z tych lekcji. Później, uczęszczałam na zajęcia do innych nauczycieli, ale wciąż odnosiłam wrażenie, że się nie rozwijam. Od czasu do czasu grałam dla siebie jakieś kawałki. W gimnazjum podczas wyjazdu wakacyjnego zainteresowałam się gitarą. Poznałam kilka chwytów, nauczyłam się bicia, aż w końcu mogłam zagrać piosenki, do których śpiewałam. Po pewnym czasie mogłam grać już bardziej skomplikowane utwory i jak na razie gitara odpowiada mi znacznie bardziej, niż pianino. Oprócz tego, czasem zdarzało się, że mój tata grał na gitarze, a ja śpiewałam. Miałam też prosty program do nagrywania w domu, więc zdarzało się, że coś nagrałam, ale to raczej tylko dla siebie. W końcu z klasycznej gitary przerzuciłam się na akustyczną. Dogadałam się z bratem, że kupię ją właśnie od niego, a za te pieniądze on kupi gitarę elektryczną. Oprócz tego, że mieliśmy 3 gitary i k-board'a, nasze mieszkanie wzbogaciło się o perkusję. Przyszedł taki moment, że bardzo chciałam śpiewać w jakimś zespole. Zaczęłam mieć jednak wątpliwości, ponieważ uważam, że jest milion takich głosów jak ja i nie mam szans się wybić. Zaryzykowałam jednak i poprosiłam znajomego zawodowego muzyka (reżyser dźwięku) o to, aby mnie przesłuchał. Wysłałam próbki i czekałam na obiektywną ocenę. Dowiedziałam się, co powinnam poprawić, ale jednocześnie umówiliśmy się na wspólne nagrywanie w jego domowym studio. Udało nam się nagrać kilka kawałków. Najbardziej cieszy mnie to, że widzę postępy w swoim śpiewaniu. Oprócz tego, Maciek, (bo tak właśnie ma na imię) nauczył mnie również rzeczy bardziej organizacyjnych, czyli np. ustawiania statywu i mikrofonu na odpowiednią odległość. Jak na razie nie myślę o zespole. Dopóki mam możliwość współpracy z Maćkiem, będę udoskonalać swoje umiejętności, a co potem? Nie mam pojęcia. Chciałabym wiązać swoją przyszłość z muzyką, ale nie powinnam stawiać wszystkiego na jedną kartę. Z drugiej strony, jeśli chcę cokolwiek zrobić w tym kierunku, to teraz jest na to czas. Prawdopodobnie w przyszłym roku rozpocznę 4-letnią szkołę muzyczną. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak najlepiej!”




